PAMIĘTNIKI SWINGERSÓW
Swingowanie?Sex z innym partnerem? Zdrada?Trójkącik? A może orgia?
Będzie tutaj o swingowaniu, zdradzie, myślach siedzących w głowach kobiet i mężczyzn.
Dlaczego facet zdradza? Dlaczego zdradza kobieta?
Czym jest swingowanie? Dla kogo jest swingowanie? i trochę naszych doświadczeń :*
Wszelkie materiały zawarte na stronie pamietnikiswingersow.blogspot.com nie mogą być publikowane ani używane w jakikolwiek inny sposób bez zgody właściciela strony.
Sunday 18 October 2020
Czas leci
Życie płynie powoli do przodu, świat wariuje z wirusem, nic nie jest pewne, tylko Twój partner
Thursday 30 June 2016
Pytanie do czytelników
Odezwała się do mnie koleżanka, z którą mam kontakt a teraz są wakacje i czemy by nie, tym bardziej, że to ona zaproponowała wspólną noc.
Gosia moja ostatnio nie bardzo jest aktywna w swerze swingu, dlatego chciałem się Was zapytać co o tym sądzicie?
Podałem 4 odpowiedzi, żeby zróznicować jak głosują Panie i Panowie.
Odpowiadajcie szybko, bo to już niedługo ;)
A właśnie, może jakiś pomysł żeby Gosię jakoś przekonać, żeby nie "stawiała oporów" ;)?
Napiszcie
Krzysiek
78 Kolejne urodziny Pana K
Kolejny rok za mną i jak co roku staram się naciągnąć moją
kochaną Żonkę na coś ekstra.
Jako facet z dużą hmmm dozą pomysłów nie zaskoczyłem mojej
Gosi, że będę celował w tematy damsko-męskie;)
Poza tym wiosna, a wtedy natura budzi się ze snu zimowego a
jakoś tak jest, że i moja aktywność jest baaardzo wysoka i myślę o spalaniu tej
pozytywnej energii nie tylko z moją cudowną i szaloną Żoneczką.
No to opowiem co i jak...
Jak wiecie mam urodziny około kwietnia, i w tym roku
chciałem zrobić coś zupełnie nowego – 1 night stand, czyli spotkać się z kimś
na imprezie czy w pubie i po prostu iść do łóżka bez zobowiązań a rano sobie
powiedzieć cześć i to na tyle.
Nigdy nikogo w ten sposób jeszcze nie “wyrwałem”. Trzeba
spróbować.
Oczywiście to wszystko było połączone z wyjazdem sprawami
itp. i rzecz jasna w innym mieście.
Byłem w tym czasie w Polsce, dodam, że na Dolnym Śląsku i tam
miałem zapolować J
Późnego popołudnia udałem się do hotelu, gdzie miałem wziąć
prysznic i iść na miasto. Nie ukrywam, że byłem zmęczony po podróży i załatwianiu
spraw, dlatego myśl wyjścia poza obszar hotelu nie była mi specjalnie bliską.
Przechodząc przez hall widziałem przez duże szklane okna, że w hotelowym pubie
jest sporo gości i znaczną część z nich stanowią kobiety w najróżniejszym
wieku.
Idąc dalej wgłąb hotelu zorientowałem się, że ta liczba
gości spowodowana jest trwającą w hotelu konferencją. Były tam 2 duże firmy –
jedna co w reklamach na końcu spotu mówi “…jest tani” a inna na literkę T. też
z podobnej branży. Ponadto jakaś jeszcze inna konferencja odbywała się równolegle
– coś o zarządzaniu chyba…
Jak wspomniałem, nie miałem ochoty iść do centrum to
postanowiłem spróbować swoich sił na miejscu.
Udałem się do pokoju, wziąłem prysznic, ogoliłem się itp. Czekała
na mnie granatowa koszula i eleganckie spodnie; moja Gosia zadbała, żeby były
idealnie wyprasowane mimo podróży w bagażu podręcznym.
“Uprany”, ubrany i gotowy do działań udałem się na dół na
drinka. Wmieszałem się w tłum, porozmawiałem z ludźmi, kilkoma kobietkami w
końcu zauważyłem wysoką dziewczynę, brunetkę o ciemnych oczach (moja słabość). Siedziała
z koleżanką i było jeszcze jedno miejsce wolne przy stoliku, które zająłem.
Spytałem, czy można się przysiąść i nie było sprzeciwu. Rozmawialiśmy razem
około pół godziny a poźniej koleżanka mojej nowej przyjaciółki zniknęła.
Byliśmy w końcu sami.
Przysiadłem się bliżej i zaczęliśmy na całego flirtować. Nie
wiem jak mi poszło bo to była pierwsza taka sytacja w moim życiu. W każdym
razie po kilku drinkach zaprosiłem koleżankę do sauny, w której posadaniu był
hotel.
Spotkaliśmy się po około 10 minutach. Ania miała ze sobą
ręcznik, ja też i poszliśmy na dół.
W saunie trzeba było być zupełnie nago i owinąć się
ręcznikiem. Nie była to jakaś znacząca sauna pod względem rozmiarów. Może na
10-14 osób. Niestety była w ¾ pełna i nie mogliśmy spokojnie porozmawiać.
Usiedliśmy obok siebie i byliśmy na tyle blisko, że nasze
ramiona się stykały. Ludzi robiło się coraz mniej, bo to było ostatnie pół
godziny do zamknięcia sauny.
Poza standardowymi tematami dowiedziałem się, że Ania jest
bibliotekarką, i że jest na corocznym szkoleniu podwyższającym efektywność jej pracy.
A tak na prawdę to była to grubymi nićmi szyta impreza firmowa. Ania, jest
mężatką i jak twierdziła w separacji. Ja jak zawsze bez kombinowania, żonaty.
W saunie zostaliśmy my i jakaś para, rozmawaliśmy, od czasu
do czasu ktoś kogoś klepnął w ramię.
W końcu patrzeliśmy na siebie i się pocałowaliśmy. Pierwszy
raz nieśmiało a potem już pewniej.
Był już czas wyjść z sauny, spytałem co dalej? A co
proponujesz?
Może by tak pójść do mnie na jeszcze jednego drinka ?
Oczywiście poza wodą nie mialem nic inneego w pokoju. Czemu nie odpowiedziała i
przypieczętowała to pocałunkiem…ale był namiętny….:)
Wzięliśmy prysznic i podałem nr pokoju, Ania miała pokój z
koleżanką i dała jej znać, że znika na noc.
Była u mnie po chwili i od drzwi się zaczęliśmy całować. Nie
wiem kiedy byliśmy już nago a Ania ocierała się o moją sterczącą męskość swoim
tyłeczkiem. Pchnęla mnie na łóżko i wskoczyła na mnie ocierajać się swoją morką
myszką o moje ciało
Nie wiem jak ale badzo pomysłowo to zrobiła, bo zeszła na
dól i pieściła mnie ustami, i nagle szykowała się żeby na mnie wskoczyć. Ku
mojemu zdziwieniu miałem już na sobie prezerwatywę. Nie wiem kiedy ją założyła
ale leżały na łóżku i niespotrzeżenie je wzięła.
Kochaliśmy się kilka razy, było cudownie. Czas minął
błyskawicznie i nim się obejrzeliśmy był ranek, trzeba było wstawać.
Ania zostawiła mi swój numer telefonu, ale to miał być tylko
ten 1 raz i numer wyrzuciłem….
Sunday 26 July 2015
77 Toxy – Robert ???
Kilka dni później Toxy na skypie rozmawia z
rodzicami Roberta i robi mu jazdę o czym się potem chwali dzwoniąc do mnie…
Nie
miałem szansy spotkać ani porozmawiać z Robertem od tamtego obiadu i nie wiem
jakie jest jego stanowisko w tej całej sprawie, ale jest chłopak w trudnym
związku, o ile to jest związek i o ile są jeszcze razem…
Kilka dni po rozmowie z rodzicami Roberta
na skypie, Toxy dzwoni i z wielkim uśmiechem mówi, że Robert chce to dziecko i
będzie ojcem.
Toxy szczęśliwa, bo zaraz przestanie pracować (taki miała plan) i
będzie sobie odpoczywać i czekać na poród a Robert się wszystkim zajmie.
I tak
minęło znowu trochę czasu a Toxy poleciała z Robertem do Polski.
Nie minęło długo, Toxy pisze, że jest u
siebie a Robert u siebie, Robert uderzył i ona pojechała na obdukcję…
Mało mi
się to realne wydawało, i tak tez napisałem do Toxy.
Bardzo się oburzyła i
napisała, że ona nie ma „zrytego beretu”…
Brak słów, nie wiem co powiedzieć.
Wracali razem do Dublina, ale nie spali
razem w domu.
On w pokoju ona w livingu czy na odwrót.
I Toxy znowu do mnie
pisze, że musi się stąd wyprowadzić…
ZNOWU!!!
ZNOWU !!!
Toxy do mnie zadzwoniła, i mówi, że on ją
bije, i teraz siedzi tu obok i patrzy na nią, a Toxy rozmawia ze mną…
Pytam czy
może coś proozmawiają, może się coś da zrobić, w końcu są w ciąży itp.
NIE NIC
SIĘ DA ZROBIĆ!!!
Ale on (Robert) będzie płacił na dziecko, zadarł ze mną, a ja mu
nie popuszczę – ta cała rozmowa z Robertem obok…
Do tej pory się Toxy nie wyprowadziła, a co
z Robertem nie mam pojęcia.
Toxy była oburzona, że nie chciałem, jej
zawieźć z lotniska do domu i jakoś to tak obkręciła, że jak ja nie chcę to ona
nie będzie się odzywać, bo to nie ma sensu…
OK, to się nie odzywaj…
Zapadła cisza, około 1,5 mca.
Przychodzi
nagle sms – od Toxy. Cześć. Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko ok. PS pamiętasz
nasz zakład?, bo właśnie przegrałeś. Pozdrawiam.
Zakład był o obiad z 2 dań, deseru.
Założyliśmy się o jej wyjazd na komunię do siostry (z którą, też na pieńku) no
i nie pojechała – przegrałem zakład…
Pogratulowałem, wygranej i powiedziałem, że
nie wyobrażam sobie abyśmy po tym całym bajzlu usiedli razem do stołu.
Toxy podzieliła moje zdanie – Ja tez sobie
nie wyobrażam…
Tylko po co się odzywa???
Spytałem o dziecko – dziecko rośnie i ma
się dobrze…
I tyle… Toxy ciągle gdzieś tam jeszcze
jest, może z Robertem, może bez niego… nie wiem…
Tuesday 14 July 2015
76 Toxy + Robert
Zamieszkali razem.
Robert szukał pracy a
Toxy pracowała i cieszyła się nowym związkiem i wolnym seksem – na żywca.
Te 3
miesiące minęły szybko i spotkaliśmy się w naszej ulubionej restauracji w
centrum miasta.
Robert kim on jest?
No to byliśmy pod największym wrażeniem jak
dotychczas.
Spodziewaliśmy się „lipy” a tu proszę ktoś konkretny, przepraszam K
O N K R E T N Y !
Miły człowieczek z planem na życie,
szanujący Toxy, dbający o nią w każdej możliwej dziedzinie życia, chłopak zaradny,
wiedzący co chce robić na emigracji, i po prostu ktoś z kim można pogadać o
wszystkim. Nie wiem kiedy ale obiad trwający około 2h minął w kwadrans.
I tak sobie żyli Toxy z Robertem, aż Toxy
zaszła w ciążę. Wysyłała mi kilka zdjęć z testami.
O rety, znowu…
Toxy powiedziała, że Robert nie chce tego
dziecka, że jego wszystkie plany legły w gruzach i ona ma cos z tym zrobić –
czytaj usunąć ciążę.
Toxy pytała mnie czy mogę jej załatwić
pigułkę ale raz, że jest to nielegalne tutaj, a dwa ja do takiego czegoś nie
przyłożę ręki.
Poza tym to chwila chwila… Przecież jest Robert, to niby
dlaczego ja mam biegać za jej brzuchem? – wkurzyłem się.
Toxy postanowiła pójść do ginekologa, tego
samego co byliśmy razem.
Toxy kończyła pracę w centrum, więc
zaproponowałem jej, że może wpaść po pracy do mnie, wziąć prysznic itp. i ją
zawiozę spowrotem do centrum do lekarza.
Toxy skorzystała z propozycji.
Byłem
po nią zabrałem przywiozłem zawiozłem i odwiozłem.
Toxy liczyła, że ją zawiozę
po wszystkim do domu i, że w ogóle wejdę z nią do lekarza.
Spytałem, gdzie jest
Robert co i robi.
Robert jest w domu robi pranie i w ogóle nie obchodzi go ta
cała sytuacja.
No Toxy wybacz, ale ja nie będę roboty Twojego faceta odwalał.
Dzwoń do niego i ma być po Ciebie i razem pojedziecie do domu (pół h busem).
Nie nie nie i nie… W końcu wyszło, że Robert raczej nie wie, że Toxy jest u
lekarza…
Nie wiem co tam się dzieje i o co chodzi,
jestem totalnie pogubiony w tym co jest prawdą, co jest kłamstwem i co chodzi…
Toxy pojechała do domu.
Tuesday 9 June 2015
75 Kolejny i kolejny facet Toxy
75 Kolejny i kolejny facet Toxy
Toxy poznała Krzyśka, w piątek rano na
czacie.
W piątek popołudniu jechała do niego już
autobusem, spędzili cudowną noc razem, wieczorem napisała jak cudownie.
W sobotę rano już wyjeżdżała.
Nie chciała o nim mówić.
Potem było kilku przelotnych facetów, potem
był Michał, na niecały miesiąc (z nim też się starała o dziecko, tzn. ona się
starała) potem ktoś jeszcze.
W końcu poznała Arjuna, chłopak z
nienaganną manierą, sympatyczny i miły z pięknego Mauritiusa…
Toxy chciała bardzo go nam przedstawić, ale
po tylu jej przygodach, umówiliśmy się z Gosią, że unikamy spotkań dopóty
dopóki nie będą ze sobą minimum 1 miesiąc. Toxy o tym nie wiedziała.
Poznaliśmy go na pikniku.
Naprawdę zrobił ogromne i pozytywne
wrażenie.
Traktował ją jak anioła, byli ze sobą
miesiąc i nic się jeszcze nie wydarzyło, żadnego seksu ani nic. Nieźle, tym
bardziej, że ciemniejszych chłopców ciągną jaśniejsze panie i na odwrót.
Kilka dni później już nie byli razem.
Krzysiu ale ja się go wstydzę…On jest „ciapaty”
– mówiła…
Toxy znalazła jeszcze kilka innych powodów,
żeby chłopakowi dać kosza.
Co dziwne, jako jedyny z nich wszystkich
nie dobierał się do niej najszybciej jak tylko się da.
Czyżby na tym przegrał? Może ona chciała
być wykorzystywana?...
Toxy zniknęła z portali randkowych i jakby
się wyciszyła.
Ale lecąc do Polski poznała w samolocie
Roberta.
Cały lot przegadali i chyba coś jeszcze, bo
Toxy ze specyficznym dla niej uśmiechem i akcentem w głosie opowiadała o
podróży…
Było to w sumie oczywiste. Umówiła się z
Robertem, żę do nie poleci do Polski pod koniec roku.
Robert niby wracał tym samolotem już na
stałe do Polski, ale poznał Toxy, i planował wrócić spowrotem.
Minęło trochę czasu, Toxy przed skypem,
kamerki sexonline itp. Bardzo się z tego zwierzała, jak jest cudownie, ile
rozmawiają i robią razem…Musicie go poznać – śmiała się Toxy.
No
miło i fajnie. Po naradzie z Gosią, stwierdziliśmy, że tym razem, 3 miesiące,
nie wcześniej, nie chcemy nikogo poznawać.
To się zrobiło męczące, kogoś poznać, zaraz
ten ktoś znika…
Czuliśmy się w pewnym momencie jakby
wizytówka Toxy a może nawet jak pajace czy zwierzęta z cyrku…
Toxy poleciała na Sylwestra do PL. Dała
znać, że on jest, że ją odebrał, że dojechała itp... J
est cudownie, to jest on, i ma dom, chcę
wracać do Polski, będę mamą a Robert będzie pracował – to się często
przeplatało w rozmowach…
Biedny chłopak, w co Ty się pchasz… Life is
brutal i każdy pilnuje swojej dupy – złote zasady, i tak też trzymaliśmy.
Po powrocie, zaczęły się zgrzyty w domu
Toxy i musiała się pilnie wyprowadzić. Tym razem wprowadziła się w miejsce,
gdzie Robert mieszkał przed wylotem.
Oj jak tu miło i ludzie sympatyczni, i jest
wspaniale i cudownie, nie to co w poprzednim domu… W końcu miał przylecieć
Robert.
Toxy dzwoniła
–
Czeeeść, Co słychać?
Wiesz mam wielką prośbę…
Niestety byłem zawsze zajęty i Gosia też i
tak przez 3 miesiące.
Wednesday 3 June 2015
74 Toxy znów...
Tydzień później, może dwa spotkaliśmy się w
restauracji, w której to my opłaciliśmy obiad; było to fair więc byliśmy
gospodarzami.
Cześć, cześć, buziaki, przytulasy, co
słychać – grzeczności.
Ale dało się odczuć, że między Toxy a Łukaszem coś
zgrzyta, i to dość poważnie.
Mrugnęliśmy na siebie z Gośką.
Ja poszedłem z
Łukaszem po napoje a dziewczyny zostały same.
Potem zamieniliśmy role.
Toxy,
zaczęła być toksyczna w domu Łukasza, prowokowała jakieś zupełnie dziwne
sytuacje i tworzyć kwas.
Szczegółów nie znamy, ale Łukasz z żalem mówił (bo się
chłopak starał), że jej nie można nic powiedzieć.
Każda uwaga, komentarz czy
choćby komplement są od razu przerabiane na atak i formę dokuczenia Toxy.
Starała się być ofiarą szumu, którzy sama tworzyła…
Toxy wyjechała na wakacje z Łukaszem do
Polski do jego rodziny.
Już w drodze na lotnisko były jakieś nieporozumienia.
Dolecieli na miejsce, pojechali do rodziny Łukasza.
Było świetnie, pozwiedzali
wszystko, spędzili miło czas, Łukasz za wszystko płacił.
Ostatni tydzień urlopu
jednak był kiepski,
Ciągle jakieś awantury, których powodu nie potrafiła Toxy
określić, spowodowały, że Toxy wyjechała od Łukasza i pojechała w swoje strony.
Ale tam jest Meksyk myśleliśmy z Gosią. Co tam się dzieje???
Toxy wracała tym
samym samolotem i siedziała obok Łukasza.
Potem odebrani zostali z lotniska
przez jego siostrę i pojechali do domu Łukasza.
Toxy mieszkała teraz na swoje
życzenie w salonie – nie chciała już sypiać z Łukaszem.
Tydzień lub dwa później Toxy zaprasza na kawę,
ale nie do niej do domu tylko do kawiarni niedaleko od domu.
Dziwne to ale jeśli
mielibyśmy wysłuchiwać to nie chcemy.
Było symaptycznie, ale Toxy miała
problem, nie miała się gdzie podziać a Łukasz kazał jej wypierd… z domu.
Zresztą jak później Toxy dzwoniła do mnie to było słychać głośny głos Łukasza,
który jej kazał się wyprowadzić.
Na pytanie a co z dzieckiem Toxy
odpowiedziała bezwględnie – będą pieniążki, będzie na wszystko i za wszystko
płacił…
Uderzyła mnie ta informacja, oni chciała mi taki sam numer wykręcić…
Teraz doszło to do mnie, doszło też, że tak bardzo chciała uprawiać sex bez
gumek… Byłem jej celem.
Toxy się wyprowadza.
Poprosiła o pomoc
kolegę z domu co mieszkała z Romami.
Na szczęście nie dane mi było służyć Toxy.
Toxy zamieszkała z znajomy z pracy, była tam około 2mcy.
Potem coś im nie
pasowało i Toxy się musiała wyprowadzić.
Zamieszkała z drugą znajomą z pracy. 3
miesiące i znów coś nie tak… Zamieszkała z 3 znajomą z pracy. Tu się zatrzymała
na dłużej.
Obserwując to, jak to wszyscy nękają tę
dziewczynę, zacząłem się zastanawiać co ona takiego robi, i jak wywołuje te
sytuacje, że ludzie ją wywalają za drzwi?
A może to tylko ona mówi, że jest tak
źle a faktycznie nie jest???
Friday 22 May 2015
73 Toxy kolejna ciąża???
Jak się okazało, lekarz wiedział, że nie ma
ciąży i był tego na 100% pewien.
Nie powiedział jednego, że Toxy… miała urojoną
ciążę…
do tego doszliśmy z Gosią po całej sytuacji.
Gosia miała jej dosyć, ja w
sumie też, chociaż jej zachowanie i to do czego dążyła było tak szalone i chore
zarazem, że postanowiliśmy zostać znajomymi i tylko znajomymi;
Toxy nie była
zadowolona, ale lepszy rydz niż nic...
Toxy w ciągu kolejnego pół roku poznała w
sumie 7 facetów.
Łóżko między nami było tematem zamkniętym i poniekąd tabu już.
Intensywność kontaktów spadła, a spotykaliśmy się rzadziej niż raz w miesiącu.
Toxy wysyłała zawsze zdjęcie nowego
chłopaka, a jak już z nim dłużej była to bardzo chciała nam go pokazać np. idąc
razem na obiad.
Toxy poznała Łukasza.
Wielka miłość od
samego początku, wielkie uczucie, częste randki, sex w samochodzie itp.
Toxy
lubiła się czasem chwalić jak kolorowe jest jej życie.
I tak po może miesiącu
Toxy się wprowadza do Łukasza.
Łukasza poznaliśmy na obiedzie, w dość drogiej
restauracji, do której nas zaprosiła Toxy i zapłaciła rachunek.
To były jej
urodziny, dostała od nas kilka miłych podarunków. Przez cały czas było miło,
trwały rozmowy itp.
Na koniec dnia, w drodze powrotnej, Gosia
się mnie pyta, czy widziałem jak Toxy na mnie patrzyła?
Co masz na myśli??
To jak patrzyła.
Krzysiu, ona, jakby mogła to by się na Ciebie rzuciła.
Nie, nie widziałem tego… Naprawdę?
Tak
Krzysiu i co gorsza on też to zauważył.
Ale to nie mój problem, ja mam czyste
sumienie, zachowywałem się normalnie, nie patrzyłem jakoś namiętnie ani nic.
Tak wiem Krzyś, widziałam.
Pojechaliśmy do domu.
Toxy po kilku tygodniach zaszła w ciążę…
Szok, znowu? Czy naprawdę?
Zaczęliśmy wnioskować, że ona chyba nie mówi
Łukaszowi, że się nie zabezpiecza, a chłopak wierząc jej przecież nie będzie
sprawdzał co ona tam łyka…
A mogły to być zwykle pastylki z witaminami…
Łukasz
widział, że bierze regularnie, alarm dzwonił na telefonie i mógł być spokojny.
Wednesday 13 May 2015
72 Toxy Toxy
Po tej przygodzie spotkaliśmy się gdzieś w
przelocie na kawę kilka razy; na nic więcej nie było czasu i zaczął się sezon w
naszych pracach. Szanse na „randkę” zmalały.
Kilka tygodni do mnie dzwoni Toxy i mówi –
Krzysiek…Jestem w ciąży. Co??? Jak? Przecież używaliśmy prezerwatyw???
Tak ale zrobiłam test i pokazuje ciążę.
No jestem, jestem i to na pewno – mówiła,
przy czym miała dziwny ton głosu.
Nie była zmartwiona, raczej syczała… Czy
możesz zrobić kolejny test proszę? Mogę. OK.
Rety co za wiadomość!!! Skąd i jak i co???
Nigdy nie byłem w niej „nago”, poza ustami…
Szok. Wskaźnik Pearla dla prezerwatwy to
między 2-15, czyli na 100 osób statystycznie od 2 do 15 może zajść w ciążę, ale
to głównie uszkodzenia mechaniczne(otwieranie zębami opakowania, czy zakładanie
zębami), data ważności, prezerwatywy z wystawy z kiosku, który stał na słońcu
itp…
Ja się zawsze zabezpieczam w aptece i są
towary z najwyższej półki, główkowałem co i jak… Muszę się z Toxy spotkać
pogadać i zrobić test.
Tymczasem w ciągu tygodnia Toxy zaczęła się
zaokrąglać i to widocznie. Termin na okres minął już 3 tygodnie temu… No to
jest ciężko. Kupiłem najlepszy test sztuk 2 i jadę do Toxy.
Czekała na mnie w szlafroku, była już w
piżamie. Chwila rozmowy o pierdołach i do rzeczy.
Chodź zrobimy test.
Ok. To idziemy…
Nie ja pójdę sama… no ok.
Czekałem wraca, patrzy mi głęboko w oczy i
mówi, znowu wyszedł pozytywny.
Jezu!!! Myślę masakra jakaś, najgorszy
koszmar w życiu… Toxy zrób jeszcze jeden, może test był wadliwy?
I tu Toxy zaczęła pokazywać chyba swoje
mniej miłe oblicze. Była oburzona, że ją o to poprosiłem, w końcu jak jest w
ciąży to jest i ona to wie najlepiej…
Poza tym jest zmęczona i mógłbym już iść???
Zawinąłem się i pojechałem do domu. Miałem
dla Gosi bądź co bądź szokujące informacje.
Gosia to przyjęła na chłodno. Od pewnego
momentu coś się jej w Toxy przestało podobać, jej intuicja coś czuła, coś czego
ja jeszcze nie zauważałem. Bo w końcu wszystko jasne, to tylko przyjaźń i seks,
zabawa i nic więcej… No właśnie tylko czy aby w 2 strony???
Uff, testy się mogą mylić, przecież to się
zdarza, trzeba było zrobić usg.
Zamówiłem wizytę u lekarza ginekologa.
Poszedłem z Toxy, lekarz myślał, że
jesteśmy parą. Rety co za uczucie, być tam nie z moją żoną, a z kochanką, która
jest w ciąży!!!!
Lekarz został poinformowany, że test dał
pozytywny wynik. Wypytał o sprawy kobiecie i przystąpił do badania. USG…
USG na jednej maszynie nie wykazało nic,
ale lekarz mówi, że sprawdzi na drugiej maszynie, takiej ze specjalną sondą.
Przeszliśmy do drugiego gabinetu. Badanie…
Ja tu nic nie widzę…
Ale panie doktorze moje testy co robiłam
pokazały ciążę i robiłam tych testów 6 czy 7??? - pytała panicznie Toxy…
Lekarz odpowiedział, tak to możliwe, ja
mówię, na podstawie tego co widzę, że nie jest nic zagnieżdżone, być może jest
pani w ciąży ale jest za wcześnie by to teraz wykazać.
Proszę przyjść na USG za 3 tygodnie.
O rety kolejne 3 tygodnie mam nie wiedzieć
na czym stoję?????????????????????????????????????
To były bardzo ciężkie chwile… Toxy była bardziej
złośliwa i toksyczna a liczba próśb się powiększała, tu coś zrobić tam mnie
zawieźć… Wpadłem po prostu wpadłem.
Nie minął nawet tydzień… Dzwoni Toxy…
Milutki uśmiechnięty głos w słuchawce- Czeeeeść co słychać?
No cześć. Co u Ciebie?
A nic. Dostałam okres. Możemy się znowu
spotykać, uprawiać sex - brzmiał uśmiech w słuchawce.
A to fajnie no miło. Pewnie kiedyś się
spotkamy i coś porobimy.
Tuesday 5 May 2015
71 Więcej Toxy
Nim Toxy zaczęła pracę na
stałe w swojej firmie wypadł mi wyjazd za miasto.
Akurat do tego, z którego
Toxy się przeniosła.
Trasa była długa około 500km więc fajnie by było z kimś
jechać.
Na stopa nikogo nie wezmę,
Gosia w pracy więc zaproponowałem Toxy
wspólny wyjazd.
To kiedy będziesz? –
spytała. Byłem po godzinie.
Uśmiechy na twarzy bardzo wyraźnie sugerowały, że
chcemy się na siebie rzucić.
Jednak ustaliliśmy z Toxy, że tym razem jesteśmy
grzeczni i nic się nie wydarzy. W końca nasza „przyjaźn” ma nie być oparta na
seksie.
Podróż około 8 w dwie
strony rzeczywiście nie przyniosła żadnych przystanków na sex. Daliśmy radę J
Oferta pracy ,którą Toxy
dostała w firmie sprzątającej okazała się być trafna.
Toxy jest już tam
dokładnie 20 miesięcy, sprawdza się, jest zadowolona i ona i firma.
Zna kilka
podstawowych słów i sobie radzi. I to tyle.
Nie rozwija języka, nie robi prawa
jazdy…
No cóż jej życie…
Dużo o tym rozmawialiśmy, bo można zrobić wiele jak się
chce, ale jak ktoś nie chce no to trudno.
Toxy miała pewien plan,
który wyszedł dużo, dużo później. Całkiem dobry plan, dobry dla niej…
Nowe mieszkanko Toxy było
fajne i miłe, czasem tam wlatywałem po drodze z pracy na kilka minut było
sympatycznie.
Kiedyś Gosia się umówiła
z Grześkiem ja pojechałem do Toxy.
Mimo, że pokoik był mały to dało się co nie
co tam podziałać.
Toxy była czasem zbyt głośna a za jej ścianą była córka właścicieli
mieszkania i nie chciałem, żeby się w pewnych sprawach zorientowała J.
Miło spędzaliśmy czas,
było wszystko sympatycznie i elegancko.
W tym samym czasie Toxy, która była
singlem zaczęła poznawać mężczyzn, potencjalnych „chłopaków” do związku.
Na pytanie czy to fair,
że my tu „działamy” a ona z kimś randkuje odpowiedziała mi, że za nic z nas nie
zrezygnuje a jej chłopak nie musi nic wiedzieć. Długo ją męczyłem w tej kwestii
ale w końcu jeśli tego chce, ja nie mam nic przeciw, układ był fajny, seks też,
ciało pycha, co więcej chcieć? W końcu to jej sumienie…
Toxy poznawała trochę
ludzi ale zwykle to było jedno spotkanie może dwa i koniec.
Zawsze coś jej nie
pasowało.
Prowadziła dalej podwójne życie namiętnej kochanki i singielki
szukającej rycerza na białym koniu.
Zbliżała się wiosna.
Jakoś na wiosnę zawsze budzą się we mnie instynkty ;) i z reguły mam ochotę na
więcej.
Tym razem Gosia dała się namówić na moją wspólną noc z Toxy w hotelu.
Bardzo fajny pomysł,
prawie 24h we dwoje sex, wszystkie możliwe pozycje i szaleństwa.
Uzbrojony „po
zęby” ruszyłem po Toxy.
Była już gotowa, pachniała już namiętnością.
Zameldowaliśmy się w hotelu, wypiliśmy po drinku, nastawiliśmy muzykę i
zabraliśmy się do pracy.
Wieczór i noc była długa i burzliwa.
Rano śniadanie i
potem jeszcze na jednen szybki numerek do pokoju.
Była to niezła noc, bardzo mi
się podobało.
Odwiozłem Toxy i poleciałem do Gosi.
Friday 1 May 2015
70 Toxy ciąg dalszy
Następnego ranka, a był
to czwartek miałem wolne. Zawiozłem Gosię do pracy a sam udałem się na trening.
Minęło kilka dni.
Zwyczajnie. Kilka smsów, telefonów, parę fotek na komunikatorze. Miło i
sympatycznie.
Toxy pewnego razu mnie
poprosiła czy mogę ją do domu odwieźć po pracy. Mogę, nie wiem jaki powód
podała, ale miło będzie ją zobaczyć, spędzić chwilę razem, pocałować się kilka
razy.
Spytałem Gosi czy nie ma
nic przeciw i pojechałem. Kolega Gosi nie był w tym czasie dostępny więc
pojechałem sam z Toxy. Dziwne panujące zasady w domu Romów spowodowały, że Toxy
bardzo prosiła, żebym nie podjeżdżał pod dom ani w jego pobliże, zatrzymałem
auto dwie ulice dalej.
I tak było zawsze, czy to
odbierałem Toxy czy ją zawiozłem, a zdarzało się to kilka razy.
Toxy była bez pracy, bo
przeniosła się z jednej części miasta do drugiej. Było kilka ofert pracy ale
brak prawa jazdy i brak języka dawał jej bardzo małe szanse. Mogła w zasadzie
albo tylko pilnować dzieci u kogoś w domu – co było typu „cash to hand”, bez
składek ubezpieczenia itp., albo pracować w firmie sprzątającej.
Póki co Toxy postanowiła
zostać w „swojej” branży i miała kilka umówionych rozmów o pracę.
Nooo Cześć!!! Co robisz? A
wiesz bo mam wielką prośbę…
I tak pomogłem Toxy i jak
dzielny szofer obwiozłem ją po kilku dzielnicach miasta, gdzie miała pracować
jako opiekunka przy polskich rodzinach…
Dostała jedną dobrą
ofertę.
Dzień przed zadzwoniła i
podziękowała. Ludzie mieli już plany, pracę itp. i nikogo nie szukali. Toxy
zostawiła ich na lodzie bo – dostała ofertę pracy w firmie sprzątającej.
Warunki finansowo
porównywalne, ale wspomniane wcześniej składki itp. były dość istotne i
przeważającym czynnikiem.
Toxy zmieniła numer
telefonu…
Chwilę po otrzymaniu
nowej pracy, pojawiły się problemy. Romom przestała się Toxy podobać jako
współlokator i kazali się jej wynieść.
Co dziwne i bezwzględne -
na drugi dzień i tak też się stało… Są różni ludzie – analizowałem z Gosią i być
może Toxy miała pecha… Przyjechałem pod jej dom a tam wszystkie rzeczy na
zewnątrz, to wyglądało jakby ktoś ją wprost z domu wyrzucił. Przykry widok i
byłem wkurzony widząc taki stan rzeczy. Jak już ustawiłem auto żeby zacząć
pakować rzeczy, pan Rom otworzył drzwi i wystawił ostatnią torbę Toxy. Ani be
ani me… Nic. Jest i Toxy. Cześć-Cześć. Zaczęliśmy pakować auto.
Dzień wcześniej Toxy
wysyłała mi oferty z lokalnego portalu i pytała się co sądzę o tym a co owym
mieszkaniu/pokoju. W końcu się okazało, że na tak duże miasto, mamy do
obejrzenia tylko 4 pokoje.
Zaczęliśmy je objeżdżać,
oglądać, oceniać. Robiło się coraz później… Jakbyśmy nić nie znaleźli to Toxy
by musiała przyjść do nas na noc… Tego nie chciałem, ani Gosia też nie. To już
za dużo, jednak dom to dom i trochę prywatności. Jedna noc czy dwie, żaden
problem, ale zanosiło się na więcej – przy tym jaki brak był pokoi do
wynajęcia.
Ostatni dom został u
Polaków. Jedziemy. Był to na prawdę malutki ale przytulny pokoik z okienkiem na
plac. Lokatorzy to małżeństwo po 50 z córką ok 16l.
Obejrzeliśmy,
porozmawialiśmy i mówię do Toxy, że naprawdę jest ok. Pokój i miejsce i ludzie
sprawili b dobre wrażenie.
Pytamy się właściciela od
kiedy można? A od kiedy chcecie? Od Zaraz… Zaskoczyła go odpowiedź ale był
zadowolony bo pokój został wynajęty. Wniosłem wszystkie rzeczy z Toxy do jej
nowego gniazdka.
Długi to był dzień i
męczący. Już bardzo bardzo chciałem być z Gosią. Za kilka minut byłem już w
domu…
Sunday 12 April 2015
69 Toksyczna dziewczyna 2
Toxy, tak ją nazwę, bo to chyba najlepsze
dla niej imię.
Na początku miła i słodka dziewczyna…
I tym razem znajomość się rozpoczęła
internetowo, znowu ten sam portal z czatem… Kilka dni pobytu tam no i
nawiązałem znajomość z miłą sympatyczną dziewczyną.
Zupełnie niedawno przeprowadziła się do
mojego miasta, była tu nowa. Zajmowała się opieką nad dziećmi.
Spotkaliśmy się w samym centrum i
pojechaliśmy nad morze porozmawiać, poznać się i nakarmić foki.
Błędem było, że grałem w otwarte karty i
dziewczyna wiedziała w jakim żyjemy związku i jak jesteśmy “otwarci”. Po
spacerze odebraliśmy Gosię z pracy, dziewczyny się poznały i zawieżliśmy
wspólnie Toxy do centrum na autobus.
Toxy mieszkała na obrzeżach miasta z
rodziną romańską, u której wynajmowała pokój.
Była duża liczba rozmów, telefonów, smsów
itp. Toxy nie zbyt była zorientowana w technologii i kiedy mnie poprosiła o
pomoc w zakupie telefonu nie widziałem przeszkód.
Przecież od czego są przyjaciele.
Potem zaczęło się nasilać. Toxy miała coraz
więcej takich małych próśb, no ale co tam, przecież to tylko kilka chwil, minut
itp.
Mniej więcej w tym samym czasie Gosia
poznała kolegę Grześka. Niestety znajomość z Robertem (65 Moja pierwsza randka)
nie potrwała zbyt długo.
Spędzałem z Toxy coraz częściej czas, z
kolei Gosia z Grześkiem. Nie wiem dokładnie kiedy pierwszy raz się z Toxy
pocałowałem ale całowała całkiem nieźle. Muszę przyznać, że najlepiej ze
wszystkich poznanych koleżanek, jednak wciąż kilka kroków za ustami mojej Gosi, no
ale całkiem nieźle.
Kiedyś Toxy, która miała nieregularną pracę
wpadła do mnie. I jak to bywa “kiedy w domu nie ma dzieci” powędrowaliśmy do
sypialni i odkrywaliśmy nieznane nam wspólnie obszary sfer seksualnych.
Było miło, sympatycznie i namiętnie.
Spotykaliśmy się wiele razy i w zasadzie prawie zawsze lądowaliśmy w łóżku. Z
czasem jak znajomość Gosi nabierała tempa było tak, że oboje w tym samym czasie
jeździliśmy do naszych “znajomych” i spędzaliśmy z nimi kilka chwil.
Toxy miała dziwny układ w domu, w którym
mieszkała. Nie wolno jej było przyjmować gości. Nie mam nic do żadnej kultury
czy narodowości, no ale państwo o romańskich korzeniach byli po prostu dziwni w
swoich zasadach.
Był to akurat okres kiedy Toxy dostała nową
pracę i się rozglądała za czymś nowym.
Mieliśmy kiedyś okazję spotkać się u niej i
poszaleć, ponieważ głowni lokatorzy wyjechali na kilka dni.
Takiej okazji nie można było przepuścić
więc szybko zorganizowaliśmy małą randkę pełną uniesień. Trochę to było dziwne,
bo do jej pokoju się skradaliśmy, żeby nikt nie zauważył (oprócz Toxy i
głównych lokatorów mieszkał tam też 1 chłopak).
Wreszcie dotarliśmy do jej pokoju. W pewnym
momencie zza ściany zaczęły dochodzić regularne pojękiwania. Wybuchnęliśmy
śmiechem; kolega obok też nie był sam. Miał koleżankę.
Chwilę poźniej już byliśmy spleceni nago i
rozpaleni do czerwoności. Musiałem jej kilka razy usta zasłaniać, bo robiła się
zbyt głośna a zależało mi, żeby jednak nikt nie wiedział, że byłem u niej.
Podobno romańska rodzinka mogła jej zrobić dużo problemów gdyby to wyszło.
Byliśmy wtedy może 2-3h. W tym samym czasie
miłe chwile Gosia spędzała z kolegą. Umówiliśmy się, że się “zesemesujemy”.
Była noc. Może 2 lub 3 nad ranem. Toxy zasnęła zmęczona orgazmami i spała
wtulona we mnie. Przyszła wiadomość. Gosia już chciała żebyśmy wracali do domu.
Musiałem obudzić Toxy, kilka chwil,
pocałunków i byłem w aucie.
Kilka chwil później byłem już po Gosię,
była bardzo zmęczona. Pojechaliśmy do domu.
Zasnęliśmy przytuleni…
Tuesday 7 April 2015
68 Toksyczna dziewczyna 1
To było wczoraj – 6 kwietnia 2015.
Dzwonił
komunikator na moim telefonie, “messendżer”.
Była 9, może 9.30. Nie odebrałem…
Znowu czegoś chciała.
Na pewno żebym ją odebrał z lotniska. 3h przed przylotem
do mnie dzwoni i oczekuje, że rzucę wszystko i będę jechał 50km w jedną i 50km
w drugą stronę bo jej się nie chce taxi zamówić, czy pojechać autobusem… Na
koniec nawet nie spyta, przez zwykłą grzeczność, czy może coś za paliwo…
Poniedziałek Wielkanocny; dzień wolny, dla
Gosi i dla mnie. Akurat mam wolne, tak wyszły moje zmiany, idealnie się złożyło
bo mamy cały dzień dla nas.
I co mam jechać ją odebrać???
W życiu…
Zignorowałem jej “telefon”. Jak przyleciała
to usunęła mnie z “Fejsbuka”. To juz była od dawna tylko znajomość, nie sex, nie
łóżko, przygody, zwykła znajomość…
Cytując jej słowa to mnie po prostu “wypier…a”.
A dlaczego? No bo nie jestem potrzebny, jak mogę się jej przydać?
Najdłuższa historia przed Wami, nie opowiem
tego w jednym poście. Za dużo tego…
Zaraz wracam
Monday 10 February 2014
66 Zegarek w hotelu
Po długiej przerwie wracamy z kilkoma historiami, których jeszcze tu nie umieściliśmy.
Jednak nasze życie w tej dziedzinie póki co zgasło. Brak odpowiednich ludzi, a może to my mamy zbyt duże wymagania...
W każdym razie taki zwykły czysty seks jest najbezpieczniejszy, bez wchodzenia w relacje;
jednak nie jest to to czego my szukamy.
Bardzo długo się umawiliśmy z tą irlandzko-francuską (chyba) parką.
Było wiele razy jak probowaliśmy sie domówić co do miejsca i terminu. Jednak bezskutecznie.
No ale po ok roku lub nawet 1.5 roku w końcu się spotkaliśmy.
Najbardziej chore spotkanie jakie mieliśmy...
Umówiliśmy się w centrum miasta w jednym z hoteli.
Parka była tak zwyczajna ale na poziomie. Wiedzieli czego chcą itp.
Poznawaliśmy się. Wypiliśmy kilka drinków. Wymieniliśmy się podstawowymi informacjami o pracy, zainteresowaniach itp.
Wszystko wyglądało ok. Choć ona miała ok 23 lat dwoje dzieci i "siedziała" ciągle w domu, a on ok 40 biznesmann spędzający dużo czasu na "lataniu" między miastami, w których to miał prywatne zakłady fryzjerskie. De facto pracowali w nich geje i lesbijki:).
Udaliśmy się do ich pokoju.
Trochę dziwnie się czułem. Gośka też. Jakieś coś taki hm dziwny nastrój wisiał w powietrzu.
Miałem wrażenie, że jestem jakby zabawką na czyimś przyjęciu.
No ale jesteśmy już w pokoju. Mieliśmy ze sobą butelkę wina.
Podzieliliśmy się partnerami i zaczęliśmy bawić.
Gośka była z nim a ja z nią. Widziałem, po niej, że nie do końca techniki i metody Francuza jej odpowiadają. Irlandka też była jakaś no słaba. Była sexi, taka normalna ale chciałem z nią iść do łóżka, jednak po kilku pocałunkach (coś w stylu łączenia ust z czymś mokrym ciepłym ale nieżywym) nie miałem ochoty na zabawę z nią, i nie mogłem się rozkręcić.
Takie to jakieś dziwne było, bez takiego romantyzmu, bez prawidłowej gry wstępnej, oni od razu chcieli się połączyć i to tyle. Nas takie coś nie kręci...
Poszedłem do wc. Wracam, nie ma Irlandki.
Mija kilka chwil jej dalej nie ma. W końcu po kolejnych kilku chwilach Francuz przeprasza i wychodzi do niej.
Razem z Gośką stwierdziliśmy, że się zwijamy i będziemy szli.
Ok 10 minut czekaliśmy. Nagle dzwoni telefon.
Francuz pyta gdzie jesteśmy? Ja się zaśmiałem, i mówię u was w pokoju (traktowałem to jako żart).
A on mówi, my już nie wrócimy do pokoju i się rozłączył.
ZGŁUPIAŁEM. ich rzeczy są w pokoju, na komodzie przy łóżku leży jego zegarek, trochę osobistych rzeczy...
Mijają 2 minuty i znowu telefon. Juz teraz podniesiony głos: Gdzie jesteście??? U was w pokoju. Musicie iść my już nie chcemy was widzieć. i znowu się rozłączył.
Ja się zagotowałem... Gosia mówi, że zwijamy się. Patrzę po pokoju, ich rzeczy są tutaj. Więc oni na pewno tu wrócą. Gosia coraz bardziej naciska, żeby iść a ja miałem ochotę jak nigdy narobić im bałaganu. OJ miałem sto myśli min. żeby Fracuzikowi zegarek w zlewie utopić...i kilka innych pomysłów.
Wyszliśmy z hotelu i co widzimy... Ta szalona parka ukrywa się za rogiem i czeka aż pójdziemy.
Chciałem do nich iść ale mnie Gosia zatrzymała.
Daj mi telefon! krzyknęła.
Wybrała do niego numer i nie będę tu opisywał co jemu powiedziała...
W zasadzie to była nasza ostatnia para, z którą się mieliśmy spotkać jako swingersi. Jesteśmy w kontakcie z jedną parą, Litewską Parą i kiedyś się umówimy, ale raczej nikogo nowego nie szukamy wśród swingersów.
Chyba łatwiej jest udawać, że się kogoś zdradza i wtedy jest mniej problemów. Bo zabawy w klubach to iśc popatrzeć poabwić się ze sobą ale z kimś niekoniecznie...
pozdrawiamy
Gosia i Krzyś
Jednak nasze życie w tej dziedzinie póki co zgasło. Brak odpowiednich ludzi, a może to my mamy zbyt duże wymagania...
W każdym razie taki zwykły czysty seks jest najbezpieczniejszy, bez wchodzenia w relacje;
jednak nie jest to to czego my szukamy.
Bardzo długo się umawiliśmy z tą irlandzko-francuską (chyba) parką.
Było wiele razy jak probowaliśmy sie domówić co do miejsca i terminu. Jednak bezskutecznie.
No ale po ok roku lub nawet 1.5 roku w końcu się spotkaliśmy.
Najbardziej chore spotkanie jakie mieliśmy...
Umówiliśmy się w centrum miasta w jednym z hoteli.
Parka była tak zwyczajna ale na poziomie. Wiedzieli czego chcą itp.
Poznawaliśmy się. Wypiliśmy kilka drinków. Wymieniliśmy się podstawowymi informacjami o pracy, zainteresowaniach itp.
Wszystko wyglądało ok. Choć ona miała ok 23 lat dwoje dzieci i "siedziała" ciągle w domu, a on ok 40 biznesmann spędzający dużo czasu na "lataniu" między miastami, w których to miał prywatne zakłady fryzjerskie. De facto pracowali w nich geje i lesbijki:).
Udaliśmy się do ich pokoju.
Trochę dziwnie się czułem. Gośka też. Jakieś coś taki hm dziwny nastrój wisiał w powietrzu.
Miałem wrażenie, że jestem jakby zabawką na czyimś przyjęciu.
No ale jesteśmy już w pokoju. Mieliśmy ze sobą butelkę wina.
Podzieliliśmy się partnerami i zaczęliśmy bawić.
Gośka była z nim a ja z nią. Widziałem, po niej, że nie do końca techniki i metody Francuza jej odpowiadają. Irlandka też była jakaś no słaba. Była sexi, taka normalna ale chciałem z nią iść do łóżka, jednak po kilku pocałunkach (coś w stylu łączenia ust z czymś mokrym ciepłym ale nieżywym) nie miałem ochoty na zabawę z nią, i nie mogłem się rozkręcić.
Takie to jakieś dziwne było, bez takiego romantyzmu, bez prawidłowej gry wstępnej, oni od razu chcieli się połączyć i to tyle. Nas takie coś nie kręci...
Poszedłem do wc. Wracam, nie ma Irlandki.
Mija kilka chwil jej dalej nie ma. W końcu po kolejnych kilku chwilach Francuz przeprasza i wychodzi do niej.
Razem z Gośką stwierdziliśmy, że się zwijamy i będziemy szli.
Ok 10 minut czekaliśmy. Nagle dzwoni telefon.
Francuz pyta gdzie jesteśmy? Ja się zaśmiałem, i mówię u was w pokoju (traktowałem to jako żart).
A on mówi, my już nie wrócimy do pokoju i się rozłączył.
ZGŁUPIAŁEM. ich rzeczy są w pokoju, na komodzie przy łóżku leży jego zegarek, trochę osobistych rzeczy...
Mijają 2 minuty i znowu telefon. Juz teraz podniesiony głos: Gdzie jesteście??? U was w pokoju. Musicie iść my już nie chcemy was widzieć. i znowu się rozłączył.
Ja się zagotowałem... Gosia mówi, że zwijamy się. Patrzę po pokoju, ich rzeczy są tutaj. Więc oni na pewno tu wrócą. Gosia coraz bardziej naciska, żeby iść a ja miałem ochotę jak nigdy narobić im bałaganu. OJ miałem sto myśli min. żeby Fracuzikowi zegarek w zlewie utopić...i kilka innych pomysłów.
Wyszliśmy z hotelu i co widzimy... Ta szalona parka ukrywa się za rogiem i czeka aż pójdziemy.
Chciałem do nich iść ale mnie Gosia zatrzymała.
Daj mi telefon! krzyknęła.
Wybrała do niego numer i nie będę tu opisywał co jemu powiedziała...
W zasadzie to była nasza ostatnia para, z którą się mieliśmy spotkać jako swingersi. Jesteśmy w kontakcie z jedną parą, Litewską Parą i kiedyś się umówimy, ale raczej nikogo nowego nie szukamy wśród swingersów.
Chyba łatwiej jest udawać, że się kogoś zdradza i wtedy jest mniej problemów. Bo zabawy w klubach to iśc popatrzeć poabwić się ze sobą ale z kimś niekoniecznie...
pozdrawiamy
Gosia i Krzyś
Saturday 17 August 2013
Pamiętniki prawie epilog???
W zasadzie wypisujemy się ze swingu, nie dosłownie, ale nie bawi nas czysty seks, atawistyczny i zaspokajający tylko swoje potrzeby. Wahaliśmy się co zrobić, ale nasze ostatnie, i dosłownie ostatnie spotkanie z jedną parką przechyliło szalę na tyle, że dziękujęmy.
Nie nazywamy siebie swingersami, i nie swingujemy, owszem spotykamy się z ludźmi, ale to nie są kluby czy wielkie sex party. Na pewno nie zrezygnujemy z wizyty w takich klubach ale dla nas samych, zeby pobawić się w nietypowej atmosferze i otoczeniu, popatrzeć na piękne ciała jak się prężą z rozkoszy ale to tyle.
Mamy do opowiedzienia jeszcze kilka, może hmmm 6-7 historii, ale to wszystko w swoim czasie. Teraz pora się szykować bo czeka koleżanka na mnie a żonka już dawno w objęciach sympatycznego mężczyzny.
Pozdrawiam
Krzysiek!
Nie nazywamy siebie swingersami, i nie swingujemy, owszem spotykamy się z ludźmi, ale to nie są kluby czy wielkie sex party. Na pewno nie zrezygnujemy z wizyty w takich klubach ale dla nas samych, zeby pobawić się w nietypowej atmosferze i otoczeniu, popatrzeć na piękne ciała jak się prężą z rozkoszy ale to tyle.
Mamy do opowiedzienia jeszcze kilka, może hmmm 6-7 historii, ale to wszystko w swoim czasie. Teraz pora się szykować bo czeka koleżanka na mnie a żonka już dawno w objęciach sympatycznego mężczyzny.
Pozdrawiam
Krzysiek!
Sunday 4 August 2013
65 Moja pierwsza randka
Pierwsza
randka
Będąc
na mieście w pracy w restauracji spotykamy tłumy ludzi. Mężczyźni kobiety
dzieci jedni bardziej inni mniej przykuwają nasz wzrok. Do jednych się
uśmiechniemy i powiemy coś miłego a do innych nic zupełnie są nam obojętni. A
co kiedy natrafi się przystojny mężczyzna niesamowicie kuszący swym apetycznym
wyglądem? Rumieniec nas oblewa kosmate myśli, mimo iż wcale ich nie chcemy,
pchają się nieproszone do naszej wyobraźni. Mimowolnie zerkamy ma pośladki,
patrzymy na dłonie, oceniamy uśmiech. Oblizujemy się na myśl o gorącej
namiętnej nocy z nieznajomym.
Podobnie
jak mężczyźni tak i kobiety oglądają się za atrakcyjnymi osobami płci
przeciwnej. Nie ważne czy są akurat w związku małżeńskim czy nie. Atrakcyjność
i pożądanie są silniejsze, chwilowo potrafią zupełnie zmienić nasz tok
myślenia, sposób działania. Skłonni jesteśmy wejść do sklepu, do którego wcale
nie zamierzaliśmy wejść, kupić produkt, który wcale jest nam niepotrzebny, ba
nawet wejść do biura niby przy okazji, bo byliśmy tuż obok, mimo iż wcale nie
mieliśmy takiej potrzeby.
A
wszystko za sprawą niesamowicie przystojnego mężczyzny czy kobiety. To niemal naturalne,
ze mamy w sobie pociąg do płci przeciwnej. Jedni z nas niemal afiszują się z
tym w poszukiwaniu poklasku, inni w obawie przed drwiną czy zagrożeniem
odpychają i nie przyznają się do takiej myśli. A szkoda, bo przyznając się do
tego, co pragniemy i rozmawiając o tym z partnerem można realizować marzenia i
pragnienia. Kto wie może partner tak samo jak my nie ma śmiałości, żeby o tym z
nami porozmawiać…
My
bardzo dużo z Krzyśkiem rozmawiamy. Dobrze wiemy co nam się podoba a czego nie
tolerujemy. Idąc ulica często wymieniamy się porozumiewawczym spojrzeniem dając
sobie znać że ta czy inna osoba zwróciła nasza uwagę. Uśmiechając się
rozmawiamy o tym, że widzieliśmy atrakcyjna kobietę czy mężczyznę. Że spodobał
się nam strój albo uśmiech.
Piękne
jest to, że podczas takiej rozmowy nie złościmy się i nie wymawiamy sobie tego,
że oglądamy się za innymi. Spotkaliśmy
kilka par, kilka singielek, nie mieliśmy sytuacji że spotykamy się we dwoje z
mężczyzną, ja nie jestem jeszcze na to gotowa mimo iż jest we mnie dość spora
ciekawość.
Bardzo
trudno jest spotkać parę gdzie każdy będzie sobie wzajemnie odpowiadał. Z
naszego doświadczenia wiem, że zawsze są jakieś wątpliwości. Jeśli nie z naszej
to z drugiej strony. Dopasować do siebie cztery osoby jest znacznie trudniej
niż dwie. Dlatego postanowiliśmy spróbować czegoś totalnie nowego.
Dokładnie
wszyscy wiemy na czym polega zdrada… nie jest to może zbyt trafne określenie
ale bardzo pomocne w opisaniu naszych nowych doświadczeń. W zdradzie wszystko
dzieje się bez wiedzy współpartnera/ współmałżonka. Poznanie i planowanie
spotkania z „obiektem zainteresowania” w naszym przypadku jest w pełni
przedyskutowane i zaplanowane wspólnie.
Jak
to rozumieć? Mianowicie tak ze poznając ciekawego mężczyznę spokojnie i ze
zrozumieniem rozmawiam o tym z Krzyśkiem. Jeśli znajomość się rozwinie i
dojdzie do spotkania, wszystko między mną i Krzyśkiem jest wcześniej dobrze
omówione i zaplanowane. Działa to w obie strony, Krzysiek rozmawia ze mną o
swoich planach a ja z nim o swoich. Dla
wyjaśnienia dodam, że to nie jest tak, że spotykamy się codziennie czy co
tydzień z tą samą czy z nową osoba. Nasze życie prywatne jest przepełnione
praca, domem i rodziną. Takie „dodatkowe” wydarzenia mają znaczenie drugorzędne
i nigdy nie dominowały w naszym związku. Wspólnie spędzony czas z jest
cenniejszy niż jakiekolwiek uniesienia w sypialni. Staramy się tak planować
ewentualne spotkania żebyśmy oboje byli w pobliżu, zawsze dokładnie wiemy gdzie
jesteśmy, z kim się spotykamy, określamy ramy czasowe spotkania. Nigdy nie
wiadomo do końca, kto przyjdzie na spotkanie, więc dobrze jest być
przygotowanym na wszelkie ewentualności. Daje to ogromne poczucie
bezpieczeństwa.
Moja
pierwsza randka…
Robert
poznałam go na czacie. Wesoły i rezolutny chłopak z błyskiem w oku. Spędziliśmy
parę miłych wieczorów rozmawiając wirtualnie. Najpierw tak zupełnie ogólnie o
wszystkim i niczym rozmowy były bardzo swobodne i trzymały się całości. Miło
było z nim rozmawiać. Tematy się mnożyły i było ciekawie. Podaliśmy sobie namiary
na komunikatory żeby mieć lepszy kontakt. Wszystko zapowiadało się w porządku i
bardzo sympatycznie, najpierw wymieniliśmy się zdjęciami a tuż przed spotkaniem
numerami telefonu. Oboje dobrze wiedzieliśmy w jakim celu się spotykamy i
dobrze wiedzieliśmy że oboje jesteśmy w związkach. Wszystko było jasno ustalone
już na samym początku znajomości. Nie było żadnych niedomówień czy zbędnego
kreowania rzeczywistości.
Umówiliśmy się na promenadzie tuż nad morzem.
Oboje podjechaliśmy na jeden z parkingów. Było dość tłoczno, to bardzo
popularne miejsce. Dokładnie wiedzieliśmy jakich samochodów wypatrywać,
dokładnie wiedzieliśmy kogo się spodziewać. Miałam 3 min spóźnienia.
Zniecierpliwiony Robert zadzwonił jak parkowałam tuż obok. Nie wysiadając z
samochodu przywitaliśmy się uśmiechem i zgodnie postanowiliśmy pojechać na
plaże gdzie było zdecydowanie mniej ludzi i nieco bardziej kameralnie.
Wyszliśmy na spacer.
Rozmowa
przeplatana śmiechem i flirtującymi spojrzeniami przeniosła się z plaży do
samochodu. Kilka razy zapłonęłam rumieńcem, lekkie poczucie podniecenia
spowodowało ze mój uśmiech niemal ciągle malował się na mojej twarzy. Było
zabawnie, poważnie i niepoważnie. Spojrzenia zaczęły się wydłużać chwilami
elektryzujące spojrzenia zastępowały słowa. Lekko zaczęliśmy chylić się ku
sobie. Usta się połączyły. Dreszcz
podniecenia przeszył mnie aż po stopy. Po chwili takiej ciszy z rumieńcem na
twarzy uruchomiłam samochód, i ruszyliśmy w bardzo malownicze miejsce z pięknym
widokiem na pełne morze. Robert zostawił swój samochód zaparkowany tuż przy
plaży.
Przy
Robercie czułam się bezpiecznie i swobodnie. Nie miałam obaw zapraszając go do
swojego samochodu. Niemniej jednak Krzysiek miał zarówno jego numer kontaktowy
jak i namiar nawigacji z dokładnym odczytem gdzie jesteśmy z każdego miejsca w
którym byliśmy. To wszystko tak na wszelki wypadek… nigdy nic nie wiadomo, a
Krzysiek jest bardzo troskliwy i stara się być przygotowany na wszystkie (
dosłownie wszystkie) ewentualności.
Parę
ładnych minut zajął nam dojazd do tarasu widokowego, po drodze opowiadaliśmy
sobie zabawne historie rodzinne, trochę rozmawialiśmy o znajomych. Bardzo miła
rozmowa zapoznawcza. Inaczej rozmawia się na czacie a inaczej w realnej
rzeczywistości mając przed sobą rozmówcę. Nieco łagodniejszego i bardziej
radosnego wyrazu nabierają stwierdzenia czy słowa, które wypisane płaskimi
literkami wydawać by się mogły szorstkie i suche. Kiedy dotarliśmy na miejsce
piękny widok nieco nas onieśmielił. Przez chwile żadne nie odezwało się słowem.
Błekit morza, zachodzące słońce, statki leniwie sunące po gładkim lutrze
morskiej wody. Poniżej tuż przy brzegu biały budynek latarni morskiej. Wszystko
jak z obrazka. Spojrzeliśmy na siebie i mimowolnie nasze ciała jeszcze raz
pochyliły się ku sobie. Poczułam jak delikatnie kładzie mi dłoń na karku.
Bardzo dobrze wiedzieliśmy czego chcemy. Dłonie zaczęły wędrować po
ciałach. Zrobiło się gorąco i namiętnie.
Całował miękko i dobrze wiedział jak sprawić by pocałunkiem rozpalić… przeszły
mnie rozkoszne dreszcze podniecenia. Nie wiem czy okoliczności, nietypowość
sytuacji czy sama osoba Roberta tak na mnie zadziałały. Gdybyśmy choć chwilkę
dłużej zostali tam na tarasie mogę się tylko domyślać jak daleko zaszłoby nasze
spotkanie.
Zaczęło
się robić bardzo późno, czas się kończył musiałam wrócić do domu, Robert też.
Odwiozłam go do jego samochodu. Zatrzymaliśmy się na parę chwil. Nie umówiliśmy
się na kolejne spotkanie a na to że się zdzwonimy.
Friday 19 July 2013
64. Niespodzianka na urodziny
Już
wiele lat temu (zanim zaczęliśmy swingować) w drodze powrotnej z egzotycznych
wakacji wpadłam na szalony pomysł prezentu dla mojego Krzysia. Siedząc w
samolocie na twarzy pojawił mi się uśmiech, którego Krzysiek nie rozumiał.
Zaczął od pytań czy ma coś na twarzy, co zrobił ze mnie to rozbawiło. A ja już wtedy miałam plan…. Z biegiem czasu
został on mocno zmodyfikowany. Zaciekawiony tajemniczym uśmiechem dopytywał i drążył. Nawet odpowiedz „wszystko swoim czasie” nie powstrzymała
go przed zadawaniem kolejnych pytań. Dopiero magicznie „prezent
urodzinowy” wywołało jego uśmiech,
uśpiło czujność i zastopowało grad pytań.
Minęło
parę lat, no może nie tak wiele, ale … Przyszedl czas na niespodziankę.
Wiele
razy rozmawiałam z Krzysiem o
dziewczynach, sexie i o układach. Do tej
pory spotykaliśmy się z ludźmi w klubach, na przyjęciach , z parami lub
singielkami. Zawsze w układzie 3 lub 4 osób. Czasami zastanawialiśmy się jak by
to było spotkać się sam na sam z dziewczyną w jego przypadku lub z mężczyzna w
moim. Ponieważ ja potrzebuje więcej czasu żeby oswoić się z tematem, żeby sobie
ułożyć i przemyśleć . Jakoś łatwiej przyszła mi myśl o tym żeby Krzysiek
spotkał się sam na sam z kobieta. Problemem było tylko to kim miała by ona być.
Nie wyobrażałam sobie sytuacji że nie znam dziewczyny, gdzieś w środku bałam
się ze coś może pójść nie tak….
A
co mogło być nie tak …. Wiele…. Zbyt wiele obaw było, dlatego potrzebowałam
sporo czasu.
Az
nadszedł dzień kiedy to spotkaliśmy się z Sandra. Przygoda z Sandrą miała małą
tajemnice. Co się w pokoju hotelowym wydarzyło już opisałam, w
międzyczasie jak działa się magia , w
chwilach odpoczynku rozmawiałam i podpytywałam Sandrę o to czy nie zostałaby
prezentem urodzinowym, na moich warunkach :) ku mojemu zadowoleniu
zgodziła się.
Dlaczego
ona? Mogę wymienić kilka argumentów jak na przykład żywa i energiczna natura,
dobrze zorientowana na to co chce, no i dobra w łóżku. To wystarczająco pasowało do mojego prezentu. Wspólnie z
koleżanką dopięłyśmy terminy i zaczęłam realizować plan.
Punkt
pierwszy Hotel. Jak nigdy dokładnie wiedziałam czego chce, hotel z restauracją tak
żeby obiad był na każde zawołanie ;) śniadanie w pakiecie, ustronne miejsce no i dobra jakość w
przystępnej cenie. Poszukiwania zajęły mi zaledwie pare chwil. Dobrze znam
miasto i od samego początku stawiałam na dwa hotele. Koleżanka nie miała
pojęcia jaki hotel i gdzie. Dostała dokładne namiary adres i trasę dojazdową.
Punkt
drugi dodatki : Zarówno obiad jak i hotel były z góry opłacone. Na moją prośbę
koleżanka kupiła truskawki i winogrona oraz wodę mineralną ;) miło jest czasem
zregenerować siły świeżym owockiem.
Punkt trzeci, należało zgrać delegacje z prezentem.
To było nieco trudniejsze bo Krzysiek jest analitykiem i wychodzi z założenia
że jak żona zadaje nietypowe i w dużej ilości pytania to coś musi się za tym
kryć.
No
i miał racje, wiec musiałam mu część planu zdradzić, zwłaszcza że wszystko było
troszkę ograniczone jego delegacją.
Więc
dowiedział się ze pierwsza noc swojej delegacji spędzi w hotelu, który ja
wybrałam. O Obiedzie nie wiedział ani o truskawkach. Wspomniałam, że musi
wcześniej wstać bo będzie miał dostarczony prezent, może inaczej :) że prezent sam się dostarczy. Układ z Sandrą
był taki, że (ponieważ jest mężatką) spędzi z Krzyśkiem cały poranek aż do
wczesnego popołudnia bo potem zarówno Krzysiek jak i ona mają obowiązki.
Tylko
Sandra wiedziała o rezerwacji w restauracji a Krzyśka poprosiłam żeby nie
protestował jeśli Sandra będzie miała jakieś nietypowe pomysły.
Co
do zabawy i tego co działo się w pokoju nie miałam wątpliwości. Życzyłam mężowi
wszystkiego najlepszego i udanej zabawy. W dniu urodzin zamiast prezentu
Krzysiek dostał karteczkę z życzeniami i skromnym opisem tajemniczej
niespodzianki. Śmiał się wniebogłosy,
rumienił, i bardzo żywo zadawał pytania. Niestety… milczałam… no prawie ;)
Nadszedł
wielki dzień. Byłam nieco poddenerwowana. Przez kilka dni prowadziłam dość
intensywne i ciekawe rozmowy z koleżanką. Chciałam mieć pewność, że obie się dobrze
rozumiemy i że wiemy jaki jest plan. Sandra była bardzo podekscytowana i niesamowicie
zaskoczona tym, że to właśnie żona mężowi robi mężowi TAKI prezent i że to
właśnie ONA jest tym prezentem. W jej głosie często pojawiał się śmiech co
dodawało mi pewności że to będzie bardzo radosny i wyjątkowy prezent.
Jeśli
chodzi o mnie miałam tylko jedną obawę, że będę chciała się skontaktować z
Krzyśkiem, choćby po to żeby zapytać jak mija im czas, czy dobrze się bawi, czy
podoba mu się prezent. Taki telefon ( no może kilka) mogły by popsuć nastrój
całego spotkania. Więc plan obejmowal także mnie. Piątkowe przedpołudnie było idealnym momentem
na zrealizowanie prezentu. Ponieważ 5 dni w tygodniu pracuję i posiadanie
telefonu niestety (czy tez na szczęście) jest zakazane u mnie w firmie. Owszem
w razie nagłego wypadku, trudnej sytuacji możemy operować telefonami firmowymi
a na lunchu nie mam problemu możemy spokojnie skorzystać z własnych. Wyjątkowo
jak nigdy ten piątek był bardzo bardzo pracowity, i nie było nawet szans na
małą chwilke odpoczynku. Cała moja energia była skupiona na pracy i choć
chwilkami zastanawiało mnie co się dzieje za zamkniętymi drzwiami w pokoju hotelowym
miałam w sobie ogromne poczucie spokoju i zadowolenia.
Mój
Lunch wypadał tego dnia chwilkę przed rozpoczęciem Krzyśka szkolenia a tym
samym po całej zabawie. Więc spokojnie mogliśmy porozmawiać. Kiedy spojrzałam
na telefon tam już czekały na mnie wiadomości od Krzysia. Dziękował mi bardzo
za prezent i czekał kiedy do niego zadzwonię. Mimo iż rozmawialiśmy z samego
rana, tak ot na dzień dobry, ta rozmowa była tak przepełniona radością i
tęsknota jakbyśmy nie rozmawiali ze sobą co najmniej tydzień. Czułam jak na
twarzy pojawiły mi się rumieńce, serduszko przyspieszyło, a uśmiech mało nie
przestawił uszu. Prezent się udał.
Po
pracy Rozmawiałam z Sandra. Oj Cieszyłam się ze zarówno dla niej jak i dla
Krzyśka to były bardzo miłe i egzotyczne chwile. Bawiła się dobrze czuła się spełniona
i zadowolona w roli prezentu.
Wieczorem
leżąc sama w łóżku zastanawiałam się nad prezentem nad tym jak to wszystko było
zaplanowane, nad tym jaką radość mi sprawiło całe to zamieszanie związane z
urodzinkami małżonka :)
Subscribe to:
Posts (Atom)